Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Śmietnik

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Mistrz Gry

Mistrz Gry


Liczba postów : 132

Śmietnik Empty
PisanieTemat: Śmietnik   Śmietnik EmptyPią Cze 06, 2014 2:55 pm

Zużyte, niepotrzebne, stare, śmierdzące wszystkie takie elementy mają swoje miejsce w śmietniku. To dom pełniący rolę przytułku dla wszelkich odpadków. Restauracja dla bezdomnych psów i wymarzony domek na drzewie dzieci. Trochę wykrzywiony, ale zawsze jakiś. Tu skaczą po starych tapczanach wyobrażając sobie trampolinę albo wspinają się na sam czubek dachu.
Powrót do góry Go down
Sandor Jankovics

Sandor Jankovics


Zamieszkanie : Tereny Graniczne
Liczba postów : 3

Śmietnik Empty
PisanieTemat: Re: Śmietnik   Śmietnik EmptyPią Sie 29, 2014 3:19 pm

Dawno tutaj nie zaglądał, ale czego oczekiwać od tak zapracowanego biznesmena. Nie mógł pilnować wszystkich swoich rejonów, jednak ostatnimi czasy nie musiał tego robić - Ci którzy musieli to wiedzieli, że to są jego tereny i nikt nie odważyłby się robić mu konkurencji. Krążą plotki, że każdy kto spróbował podnieść rękawicę przeciw Sandorowi nie dożywał następnego świtu, a psy o poranku chodziły wyjątkowo najedzone. Ale czy to tylko plotki? Czy ten spokojny i opanowany mężczyzna mógłby kogoś zabić z zimną krwią tylko dlatego, że ten ktoś chciałby dorobić kilka rubli handlując skarpetkami w jego rejonie? Nie, to przecież niemożliwe, a co jeśli..
Szedł spokojnym krokiem, wyprostowany, z rękoma schowanymi w kieszeni. Ubiór i znajdujące się przedmioty w ów ubiorze dodawały wizualnie co najmniej kilkanaście kilogramów do wagi handlarza. Gdyby nie jego smukła twarz to zapewne byłby uznany za zdegradowanego Kameliowego - tylko tam mogą być osoby o tak dużej powierzchni do kochania. Wracając do naszego nikczemnika - zbliżał się powoli do domku na drzewie, gdzie jak co dzień bawiły się dzieciaki. Rozejrzał się dookoła i gwizdnął w nieco inny sposób, jakby ustalony z kimś. Zabawy na górze ucichły, a zza drewnianego okienka bez szyby wyjrzało kilka ciekawskich oczu.
- Zawołajcie Erdenechimeg! Przyszedł Menyét! - mógł usłyszeć kilkanaście metrów nad nim widoczne poruszenie. Kiedyś agresywniej reagował na przezwisko, teraz jednak się z nim pogodził. Zastanawiał się skąd skośnookie dzieciaki mogły znać węgierski, ale widocznie ulica nie jeszcze jeden raz go zaskoczy.
Wtem z domku wyskoczyła zakapturzona postać, która wylądowała kilka kroków przed Sandorem, robiąc kilka salt w powietrzu. Mężczyzna się uśmiechnął, lubił jej akrobacje i tą gibkość, którą prezentowała będąc w powietrzu. Jednak po chwili spoważniał, a raczej przyjął swoją harmonijną twarz, pełną spokoju.
- Masz to, o co poprosiłem? - spytał życzliwie. Fakt, mógł na nich wpływać za pomocą strachu, czy pieniędzy. Ale wiedział, że ani pierwsze, ani drugie nie zastąpi prawdziwych wpływów, jakich są przyjaźnie i znajomości, kontakty i układy. To dzięki nimi wszystko funkcjonuje tak, aby Ci sprytniejsi mogli się wybić, dając jednak szanse tym gorszym. W końcu chciwość i egoizm to złe cechy, prawda?
Zakapturzona postać ściągnęła kaptur i skinęła głową, po czym poprawiła swoje długie blond włosy, które były zlepione w kilka kołtunów, przypominających dredy. Na jej pobrudzonej i lekko okrągłej twarzy wyróżniała się para szmaragdowych oczów, w które chciałoby się patrzeć godzinami i nie myśleć o niczym. Cóż, gdyby nie miała tych czternastu lat, to kto wie.
- Mam, węgierska łasico - powiedziała, bardziej z szacunkiem, aniżeli z pogardą - nie było łatwo to zdobyć, jednak nie ma takiego miejsca na obrzeżach.. i poza nimi.. gdzie byśmy się nie dostali - powiedziała z dumą, wyciągając zza pazuchy średnich rozmiarów pakunek owinięty w folię i podrzuciła ją Jankovicsowi. Ten zręcznie złapał jedną ręką i nie sprawdzając środka schował do większej kieszeni przy klatce piersiowej, jednocześnie wyciągając drugą rękę z kieszeni w spodniach i podrzucił coś do blondynki.
- Także mam coś dla Ciebie. I także nie było to łatwe. Jednak.. sama wiesz, że jestem w stanie wszystko załatwić. Nawet nie pytam po co Ci taka ilość czarnego prochu. Nie muszę wspominać, że nie chcę żadnych wybuchowych niespodzianek na Terenach Granicznych, prawda? - spytał z uśmiechem, z którego dałoby się wyczuć troskę o tę część Oleanderu i gniew, jaki by się pojawił w skutkach.
- Oczywiście, przecież to Twój rewir, a jednocześnie nasz dom. Nauczyłeś nas, że nie możemy śmiecić u siebie - odpowiedziała mu z wdzięcznością, zapewne niejednej rzeczy ich nauczył, dzięki czemu mogą dożyć jakoś kolejnego dnia.
Sandor zapiął kieszeń, poprawił swój strój i włosy, po czym mrugnął okiem do Erdenechimeg i obrócił się na pięcie, kierując swoje kroki w znanym tylko sobie kierunku. Lubił te dzieciaki. I pogniewałby się na każdego, kto zrobiłby im krzywdę. Oj bardzo pogniewał.
Powrót do góry Go down
 
Śmietnik
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obrzeża-
Skocz do: